Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sebaqgti z Walec. Mam przejechane 31758.22 kilometrów w tym 2542.50 w terenie. Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl ------------> 2013 - 3563km -----------^ ------------> 2012 - 3807km -----------^ ------------> 2011 - 3297km -----------^

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sebaqgti.bikestats.pl

Archiwum bloga

ministat liczniki.org
  • DST 62.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 15.50km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Kross Level A2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oględziny postępu prac na moście Bierawa - Cisek

Niedziela, 9 lutego 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 0

Jedziemy sprawdzić postępy prac przy budowie mostu Bierawa - Cisek. Po drodze mijamy ważne a zarazem tragiczne i zapomniane miejsce... Miejsce katastrofy kolejowej największej na śląsku

Sukowice miejsce największej katastrofy kolejowej na Śląsku

Sukowice miejsce największej katastrofy kolejowej na Śląsku © sebaqgti

"Tragiczna data

Walburga i Eugeniusz Węgrzykowie w swoich „Szkicach z historii Nieznaszyna” piszą: „W listopadzie 1939 roku w Sukowicach wydarzyła się tragiczna katastrofa kolejowa. Zderzyły się pociągi relacji Kędzierzyn - Baborów i Baborów - Kędzierzyn. Odgłosy zaistniałego w godzinach 19.30-20.00 zderzenia były słyszalne na odległość kilku kilometrów, m.in. w Nieznaszynie. Zginęło kilka osób, w tym mieszkańcy naszej wioski”.

Miłośnicy lokalnej historii popełnili tu jeden zasadniczy błąd. Relacje wprawdzie różnią się nieco od siebie, ale skala zdarzenia była znacznie większa, niż to napisano w nieznaszyńskich „Szkicach”. Zginęło kilkadziesiąt osób, a kolejnych kilkadziesiąt zostało rannych. Jak się okazuje, była to największa katastrofa kolejowa na Śląsku.


Fatalna decyzja zawiadowcy

Linia Kędzierzyn - Baborów była jednotorowa. Do mijanki pociągów z obu miast dochodziło więc na stacji w Polskiej Cerekwi. W niedzielny wieczór, 12 listopada 1939 roku, pociąg z Kędzierzyna odjechał z opóźnieniem około półgodzinnym. Mijanka została więc przełożona o kilka kilometrów dalej, na mniejszą stację w Sukowicach, dysponującą do dzisiaj bocznicą. Do takich sytuacji sporadycznie dochodziło już wcześniej i zawsze obywało się bez komplikacji.

W Zakrzowie tego dnia odbywał się tzw. kiermasz - świętowano rocznicę poświęcenia kościoła. Na uroczystości zjechały setki ludzi z bliższych i dalszych miejscowości. Około godziny 19.00 spora część przyjezdnych udała się w stronę stacji w Sukowicach. Stamtąd za kilkanaście minut odchodził osobowy do Kędzierzyna.

W tym czasie doszło do raptownej zmiany pogody. Zerwała się wichura, sypał gęsty śnieg. Na stacji czekał spory tłum podróżnych obładowanych bagażami. Części osób nie udało się dostać do wnętrza pociągu z Baborowa. Był on bowiem przepełniony, a pasażerowie byli w nim stłoczeni jak sardynki w puszce. Wielu mieszkańców Długomiłowic i okolicznych wiosek postanowiło, pomimo złej pogody, udać się do swych domów na piechotę. Jeszcze nie wiedzieli, że w ten sposób uniknęli śmierci lub kalectwa.

Wśród pasażerów było wielu żołnierzy, szczególnie z 84. pułku piechoty, którzy pierwszy raz od wielu tygodni dostali niedzielne przepustki. Nie udzielano ich przedtem, gdyż wszystkie jednostki były postawione w stan pogotowia. Od sześciu tygodni trwała bowiem II wojna światowa. Wiele osób wracało od krewnych i znajomych na wsi z prowiantem. W tym czasie większość artykułów spożywczych była już w III Rzeszy reglamentowana. Niektórzy jechali do pracy do Koźla lub na Śląsk, a uczniowie do szkół.

O godz. 19.18 pociąg z Baborowa miał ruszyć planowo do Długomiłowic. Zawiadowca stacji, zakrzowianin o nazwisku Rzeczyński, dał sygnał do odjazdu z kilkuminutowym opóźnieniem. Prawdopodobnie zapomniał, że na jednotorowym odcinku pomiędzy stacjami Długomiłowice i Sukowice znajduje się jeszcze pociąg osobowy z Koźla do Baborowa.


Krajobraz po katastrofie

W wyniku fatalnego niedopatrzenia zawiadowcy doszło do zderzenia obu składów kilkaset metrów od stacji, ponad sto metrów od krzyżówki torów z drogą Sukowice - Długomiłowice. Skład z Kędzierzyna właśnie zwolnił przed zakrętem i niewielką górką, skład z Baborowa dopiero nabierał prędkości. Obsługa jednej z lokomotyw, widząc, co się święci, wyskoczyła z pociągu, obsługa drugiej nie zdołała uciec.

Huk zderzenia był potężny, słyszany w promieniu kilku kilometrów. Obie lokomotywy stworzyły taki kłąb żelastwa, że kolejne dwie nie zdołały ich rozczepić. Dopiero palnikami udało się je rozciąć. Z rozbitych parowozów buchały kłęby dymu, a uciekająca para gwizdała przeraźliwie. Pierwszy wagon z Baborowa został całkiem zmiażdżony, drugi do połowy. Następny przesunął się na dach innego wagonu. Gerhard Wawrzik z Sukowic sądzi, że parowóz jadący z Kędzierzyna popchnął lokomotywę z Baborowa do tyłu i to ona wzięła pod siebie i zmiażdżyła pierwszy wagon. Jest bowiem pewny, że oba składy - czy raczej ich resztki - pozostały na torach.

Wszędzie było słychać jęki rannych i konających. Na miejsce katastrofy docierali, zwabieni hukiem, mieszkańcy Sukowic, Zakrzowa i innych okolicznych wsi, próbując ratować zakleszczonych we wrakach wagonów. Po kilkudziesięciu minutach nadjechał z Baborowa pociąg sanitarny (Lazarettzug) i drugi ze specjalistycznym sprzętem (być może był tylko jeden skład z lekarzami i sprzętem; relacje świadków nie są zgodne). Wagony rozcinano palnikami, siekierami i piłami, żeby wydostać uwięzionych żywych i zmarłych. Lekarze operowali ciężko rannych na miejscu. Potem transportowano ich do szpitali w Koźlu, Głubczycach, Raciborzu i Opawie.

Na miejsce wypadku przybył też ks. Johann Waletzko z Długomiłowic, który oddawał ostatnie posługi umierającym, wspierał duchowo rannych i przerażonych pasażerów. Przyjechały okoliczne straże pożarne, komisja Czerwonego Krzyża, a nawet oddział ratunkowy NSDAP.

Niektóre ciała ofiar były tak porozrywane, że ich identyfikacja była niemożliwa. Resztki ludzkie składano w trzech dużych, metalowych pojemnikach. W celu identyfikacji ofiar utworzono specjalny zespół złożony z lekarzy i policjantów, który próbował szczątki owe składać w jakąś względną całość. Nie zawsze się to udawało.

Zwłoki zabitych układano pod nasypem kolejowym, tuż obok miejsca tragedii. Potem zmarłych przeniesiono do sukowickiej szkoły (dziś budynek prywatny) i położono na słomie. W dzisiejszym GS-ie była restauracja, a obok niej sala, w której następnego dnia ustawiono trumny z zabitymi. Na placu obok tych budynków pożegnano później z orkiestrą zmarłych, a pluton żołnierzy z Koźla oddał trzy salwy honorowe. Trumny zabrały rodziny" 
http://gazetylokalne.pl/a/jechal-pociag-z-daleka-a...

Po katastrofie został tylko krzyż z którego cięzko cokolwiek odczytać
Po katastrofie został tylko krzyż z którego cięzko cokolwiek odczytać © sebaqgti
Tyle zostało z linii kolejowej 195. Linia została rozebrana pod pretekstem budowania na jej nasypie drogi rowerowej. Jak to rok po rozbiórce wygląda każdy widzi
Tyle zostało z linii kolejowej 195. Linia została rozebrana pod pretekstem budowania na jej nasypie drogi rowerowej. Jak to rok po rozbiórce wygląda każdy widzi © sebaqgti
Na dzień dzisiejszy można tam przejechać jedynie quadem lub traktorem. Może ze względu na zbliżające wybory coś drgnie...
Młyn w Sukowicach
Młyn w Sukowicach © sebaqgti
Budowa nowego mostu Bierawa - Cisek
Budowa nowego mostu Bierawa - Cisek © sebaqgti
Ogledziny z bliska postępu prac
Ogledziny z bliska postępu prac © sebaqgti
Na 1 planie stary na 2 nowy most
Na 1 planie stary na 2 nowy most © sebaqgti
Kategoria foto



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa atego
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]